„Swój do swego” – o przedsiębiorcach w WMG

Pon, 26 Wrz 2016 • Książkoprojekt

Kiedy jakiś czas temu pisałem o inżynierskim podejściu do PKM („PKM-ka okiem inżynierów i projektantów”), nie spodziewałem się, że wkrótce przyjdzie mi przygotować do druku równie wyjątkową publikację, choć w trochę innym temacie. Wyjątkową, bo (jeszcze?) niedostępną w normalnym obiegu.

Na przełomie lipca i sierpnia otrzymałem propozycję złożenia książki dotyczącej polskich przedsiębiorców w Gdańsku do 1939 r., która wydana miała być na galę z okazji 25-lecia Pracodawców Pomorskich. Argumentem za podjęciem się zadania, i w moim odczuciu mocno podnoszącym poprzeczkę w kwestii jakości składu, była osoba Janka Daniluka, pod którego redakcją publikacja powstała.

Książkę zatytułowaną „»Swój do swego«. Z dziejów przedsiębiorczości polskiej w Gdańsku okresu Wolnego Miasta (1920–1939). Szkice” wydaną przez Fundację Kulturalne Pomorze, jak widać powyżej, od początku próbowałem zaprojektować nieco inaczej, mniej schematycznie, choć z zachowaniem pewnych reguł. O ile górny i wewnętrzny margines są mniej więcej typowej wielkości (odpowiednio 18 i 20 mm), to dolny i zewnętrzny (odpowiednio 33,75 i 37,6 mm) mogą niektórych zaskakiwać. Przy formacie B5 (bez jednego mm na szerokości) pozwalają jednak wygodnie trzymać książkę, a regularnie przełamywane są nieznacznie na nie wkraczającymi: górną paginacją, numeracją stron oraz zgrupowanymi podpisami zdjęć. Ilustracje i podpisy do nich oparłem na prawie kwadratowej siatce, której bok to prawie pełne trzy linie bazowe tekstu. Tekst złożony 10,5 punktowym PT Serif układa się w 34 średnio 68-znakowe wiersze. Dodatkowym wyzwaniem – jeśli chodzi o układ – było to, że ilustracje są na lepszym papierze, nadającym im charakteru. Wymagało to dodatkowego myślenia o ich ułożeniu, grupowaniu i – niestety – odejścia od pierwotnego założenia wydawcy co do ich usytuowania w publikacji.

To pierwsza książka fundacji. U składaczy taka informacja zwykle powinna podnosić czujność. Tu zupełnie nie było to potrzebne. Wszystkie informacje otrzymałem w odpowiednim momencie, materiały zostały dostarczone w deklarowanych terminach. Mając do tego wsparcie Marcina w kwestii przygotowania ilustracji do druku, skład mogłem wykonać tak spokojnie jak nigdy. Również w deklarowanym terminie. Skoro jeszcze do tego koncepcja ułożenia tekstu bardzo się spodobała (choć miałbym już kilka uwag do swojej pracy), to finalnie jestem bardzo zadowolony. W tym przypadku jest szansa na powtórkę w przyszłym roku, choć pewnie trzeba jeszcze poczekać na opinie po wspomnianej wcześniej gali.

Ilustracje: Henryk Jursz.