Technicznie o pierwszym gdańskim kolejowym ebooku

Pią, 5 Wrz 2014 • Książkoprojekt

Było co nieco o wersji PDF eBooka („Książkowo, ponownie kolejowo”), czas napisać co nieco o wersji ePub. Wersji niosącej ze sobą wiele niespodzianek, dużo pracy i jednak wcale nie tak uboższej, choć z wyświetlaniem różnie bywa na różnych czytnikach, w różnych aplikacjach.

Po masie lektur w temacie (m.in. „Tworzenie ebooków EPUB w InDesignie CS5/CS5.5”, „Eksport zawartości do formatu EPUB”, „How to Create E-Publications (EPUB) in Adobe InDesign CS6”, „Kombajn zwany Calibre. Czy warto go używać?”) i kilku próbach, okazało się, że bezpośredni eksport z InDesigna zapewnia w zasadzie wszystko. Jest drobny kłopot z kontrolą poprawności w EPUB Validator, dokładnie z ISBN, ale i to można ogarnąć posiłkując się różnymi podpowiedziami („What’s in an identifier?”, „Using the ISBN as »BookID« instead of UUID”, „EPUB export: Is there a way to remove UUID once ISBN is configured?”). W sumie więc praca łatwa, szybka i przyjemna. Czyżby?

Jeśli przyjąć, że łatwo, szybko i przyjemnie, to rzeczywiście nie dziwią takie propozycje przygotowania książki do druku, w których w ramach tej pracy, bez podniesienia zapłaty, konieczne jest przygotowanie także wersji elektronicznej. Wtedy prosty eksport i niczym się nie przejmujemy. Ale przecież prawdziwemu „książkorobowi” to nie wystarczy. To nie droga dla niego. Idzie ścieżką, która nie jest ani szybka, ani łatwa, choć przyjemna, bo po prostu lubi tę robotę. Do dzieła więc!

Warto zdać sobie sprawę, że ePub to tak po prawdzie plik zip, w którym znajdują się pliki xhtml, css, fonty, ilustracje i kilka plików informacyjnych. Wystarczy zmienić rozszerzenie, rozpakować i już można pracować na żywej tkance. Oczywiście, testowanie jest upierdliwe, bo po zmianach trzeba pakować i ładować na czytnik, tablet czy telefon i sprawdzać. Można ułatwić sobie życie takimi edytorami jak Calibre lub Sigil, ale trzeba pamiętać, że podgląd w nich może znacznie przewyższać to, co widzą czytelnicy w swoich urządzeniach. Wynika to z tego, że nie wszystkie aplikacje respektują definicje z pliku CSS, a ich domyślne parametry dla tagów html niekoniecznie mają związek z jakąkolwiek estetyką. Szczęśliwie, w niektórych (np. Aldiko) można włączyć uwzględnianie formatowania zdefiniowanego przez wydawcę. Wróćmy jednak do InDesigna.

Nie ma chyba poradnika, który zalecałby przepracowanie łamanej książki przed eksportem do ePub. Warto o tym jednak pomyśleć. Podobnie jak o tym, by wszelkie prace redakcyjne były już zakończone. Po prostu później trudniej jest modyfikować. Na pierwszy ogień redukcja styli. O pracy myślimy przez wzgląd na podstawowe tagi html i możliwości typograficzne. Z pracy Kamila wyleciały więc kapitaliki, które były stosowane dla cyfr rzymskich i zdefiniowane stylem znakowym. Także style, które pozwalają w InDesignie różne części układać zgodnie z zasadami różnych języków nie będą już potrzebne. Podobnie ze stylami akapitowymi. Redukcja i unifikacja w miarę możliwości. W zasadzie powstaje w ten sposób nowy projekt typograficzny. Szczególnie, że kolejnym elementem będzie pewnie wymiana fontu lub rezygnacja z jego dołączania w ePub. Z książką Kamila było prosto. W wersji PDF jest PT Serif Pro i PT Sans Pro, a w wersji ePub darmowe PT Serif i PT Sans. Są one oczywiście uboższe (np. była użyta odmiana Demi, a po zamianie fontu jest odmiana Bold), co również decyduje o uproszczeniach w definicjach styli akapitowych i znakowych. Warto też przyjrzeć się ilustracjom, jeśli takie są. Dla obrazów wektorowych być może fajnym rozwiązaniem będzie skorzystanie z możliwości umieszczenia ich w formacie SVG, z czym eksperymentują niektórzy („ePub i grafika SVG”). Jeśli książka zawiera przypisy i jest podzielona na rozdziały, to czeka nas także praca z przypisami, gdyż InDesign najpewniej ułoży w ePub odpowiednie przypisy na końcu każdego rozdziału. To zdecydowanie niefajne rozwiązanie. W książce Kamila wszystkie przypisy zostały przeniesione do odrębnego przeznaczonego dla nich rozdziału z zachowaniem linkowania z odnośnikami w tekście i linkowania zwrotnego.

Ostateczny dobry efekt wymaga pracy i prób. Przełożenie skromnej przecież, 90-stronicowej, książki Kamila do ePub to, łącznie z różnymi dodatkowymi eksperymentami, blisko 20 godzin pracy. Czy było warto? Tak. Zapewne nie wszystko wyszło super, może co nieco mogło być zrobione o wiele lepiej, dokładniej itp. Jednak finalnie wyszła z tego fajna praca, nieźle wyświetlająca się także bez CSS. Jest nadzieja, że spodoba się nie tylko ze względu na treść.

W aplikacji Książki Play wygląda jak poniżej.

Ilustracje: Henryk Jursz.