Jak długo powstaje książka?

Nie, 5 Gru 2021 • Książkoprojekt

Grudzień tego roku przyniósł moją kolejną samodzielną książkę. Jak informuje trojmiasto.pl – po rozmowie ze mną – powstawała ona sześć lat („Książka o pierwszej linii kolejowej Polski – w Trójmieście”). Dlaczego aż tyle skoro proces ten jest prawie taki sam jak dla gazet (pisałem kiedyś – „Jak powstaje (powstawała) gazeta (cz. 2)”)?

Życie jest pełne niespodzianek, płynie swoim rytmem i niekoniecznie mamy na nie taki wpływ jak się może wydawać. Poprzednia moja samodzielna książka ukazała się osiem lat temu. Potem było kilka, w których miałem swój udział włącznie z albumem „Nowy Port i Westerplatte na dawnej pocztówce”. Ta ostatnia publikacja – wydana w grudniu 2020 r. – zaskoczyła mnie, gdyż swoją część do niej oddałem wydawcy w czerwcu 2015 r. i po tych paru latach, które także wydawcy nie oszczędziły trudności, nie sądziłem, że zostanie wydana. Wspomniany rok 2015 był także tym, w którym miałem rozpisany dokładny harmonogram ukończenia kolejnych rozdziałów do książki o kolejowym połączeniu z Kokoszek do Gdyni. Część materiałów miałem zebranych już wcześniej, udało się zapoznać ze wszystkimi dokumentami, jakie dla tego tematu znalazłem w Archiwum Państwowym w aktach Dyrekcji Kolejowej w Gdańsku i co ważne sporządzić szereg notatek. Co się zatem stało, że publikacja nie została wówczas ukończona?

Podobno są autorzy piszący książki w miesiąc. Tak mówią, piszą np. o Remigiuszu Mrozie, że pisze on codziennie przez osiem godzin. Czy to prawda? Bez znaczenia, chodzi o to bowiem, że tu właśnie widać tę różnicę i powód nieukończenia mojej książki w 2015 r. – pisanie to hobby, a ono uprawiane jest w czasie wolnym. Przy czym warto zaznaczyć, że publikacja popularno-naukowa, jaką jest w końcu wydana książka „Koleją z Kokoszek do Gdyni”, wymaga nieco innego podejścia, a samo pisanie jest może i mniej czasochłonne niż przygotowanie i zebranie materiału źródłowego. Wracając jednak do kwestii zasadniczej trzeba się jeszcze nieco cofnąć w czasie. W 2013 r. ukazała się „Koleją z Wrzeszcza na Kaszuby”, byłem wówczas na urlopie wychowawczym trwającym 59 tygodni. Wspaniały był to czas i nie mam tu na myśli wydania książki, a raczej to, że to wciąż procentuje w kontakcie z młodzieżą moją młodszą. Jednakże w końcu trzeba było wrócić do pracy zawodowej w redakcji „Dziennika Bałtyckiego”, w której wówczas byłem zatrudniony, a która to gazeta patronowała wtedy akcji społecznej „Etat tata”. Nie przeszkodziło to wręczeniu mi wypowiedzenia na początku 2014 r., co odbieram jako cudny chichot historii, jaka w tamtej sytuacji oraz czasie była nieunikniona, a więc wydarzyć się po prostu musiała. Niestety, oznaczało to, że trzeba było poszukać sobie jakiegoś nowego zarobkowego zajęcia, a tym samym zapędy pisarskie uległy pewnemu zahamowaniu. Jak jednak wspomniałem wcześniej, do połowy 2015 r. udało się mimo tego co nieco przygotować.

Pracuję w zasadzie w tym samym miejscu od tamtego momentu (dość szybko znalazłem zajęcie), lecz były w tym pewne perturbacje. Praca, którą najpierw traktowałem raczej jako chwilowy przystanek w życiu zawodowym, po pewnych rotacjach, przeskokach między działami, przestała być tymczasową przygodą (chociaż czy w życiu jest cokolwiek stałego?). Jakoś w 2016 r. znalazłem się w miejscu, w którym kolejne zadania w nowej dla mnie branży zupełnie zaczęły mnie wciągać. O pisaniu zapomniałem. Nie było nań czasu. Inny charakter pracy wykonywanej w sztywnych godzinach, do tego zajęcia rodzinne, próby dokształcania się pochłaniały coraz bardziej i bardziej. Serio, nie widziałem możliwości by coś pisać. Aż do 2019 r. kiedy to usłyszałem, że „już zaraz” wydany zostanie album „Nowy Port i Westerplatte…”.

Informacje o wspomnianym albumie nieco mnie ubawiły i nie dałem im wiary. Słusznie i niesłusznie, bo jednak się ukazał, tyle że rok później. Jednakże przy okazji padło wówczas pytanie o kolej Kokoszki – Gdynia i chyba nawet napisałem wtedy dwa pierwsze rozdziały, a potem znów prace ustały. Korporacyjne harmonogramy zużywały mnie już wówczas na tyle, że praktycznie brakło sił by cokolwiek poza pracą ogarniać, a jednocześnie unikałem harmonogramowania życia pozapracowego. Z pomocą przyszła praca zdalna (codziennie uzysk do 2,5 godziny czasu z dojazdów) i świadomość, że rok 2021 to stulecie otwarcia kolei między Gdynią a Kokoszkami. Zasadnicza treść powstała jednak dopiero w okresie od marca do maja 2021 r., gdy chwilowo obciążenie pracą stało się nieco lżejsze z racji małej pauzy między kolejnymi punktami nieustającego korpoharmonogramu.

Praca nad książką trwała więc około sześciu lat, a jednak wcale nie, bo przecież czas poświęcony tylko na nią zamknie się pewnie w mniej niż ośmiu, dziesięciu miesiącach. Wyszło to jednakże dobrze. Przez te lata wzrosła ilość materiałów źródłowych dostępnych w bibliotekach cyfrowych, co szalenie ułatwiło prace. Do tego doszły zdjęcia udostępnione przez Piotra Odyję i Grzegorza Feya. Szczególnie to ostatnie, wykorzystane na okładce, zdobyte przez Grzegorza na tegorocznym Jarmarku św. Dominika. Za udostępnione materiały oczywiście kolegom dziękuję. Także w odautorskim rozdziale w wydanej publikacji.

Kiedy kolejna książka? Znów za wiele lat? Nie wiem, ciężko powiedzieć, trudno planować cokolwiek patrząc na zakresy zadań jakie czekają mnie w pracy, jak i niestabilność trybu pracy (zdalna, niezdalna). Próbuję wypracować jakiś balans, który miałby być nie tylko work-life balance, ale nawet work-life-hobby balance. Z pewnością w ciągu minionych sześciu lat nie wykorzystałem wszystkich możliwości. Nie zrobię tego także w przyszłości, choć jest jakaś szansa, że uda się to zrobić lepiej niż dotychczas. Oczywiście, chciałbym kolejną książkę wydać szybciej, wątpię jednakże czy będzie to za rok. Trochę szkoda, bo rok 2022 to akurat 170 lat od przyjazdu pierwszego pociągu do Gdańska oraz 155 lat od otwarcia kolei do Nowego Portu. Świetna okazja na wydanie opracowania, w którym można przedstawić wszystkie koleje jakie w naszym regionie powstały do czasu wieńczącej pewną epokę Wielkiej Wojny. Są też tematy niekolejowe, które fajnie byłoby kiedyś opracować.

Nie ma więc obietnicy, choć jest jakieś wskazanie tematu. Będzie jak będzie, wtedy kiedy będzie. Nie wcześniej, ale może też i nie później.

Książkę „Koleją z Kokoszek do Gdyni” zamówicie u wydawcy w sklepie czec.pl, a ocenicie w serwisie lubimyczytać.pl.